A pamiętasz? Była kiedyś taka zabawka –
Na mikołajki któregoś roku dostałem –
Tekturka z plastikowym okienkiem,
A pod nim czarne metalowe opiłki i
Do tego rysik z magnetyczną końcówką.
Wodząc tym rysikiem, można było układać
Z nich obrazki, czyli tak naprawdę
Porządkować chaos, nadawać kierunek.
I bez Ciebie ja tym właśnie jestem –
Chmurą bezładnie rozbieganych opiłków.
Wiarołomnym mężem, dwulicowym moralistą,
Powierzchownym katolikiem, sfrustrowanym
Internetowym trollem… Co tydzień, góra
Dwa, zmieniam zainteresowania i plany,
Nie widząc w tym żadnego głębszego sensu.
Bez Ciebie moje słowa są lekkie jak bańki
Mydlane, moje zapały ze słomy, moje gesty
Pozorne, wzniosłe deklaracje i obietnice
Stoją na kurzych nóżkach, a uczucia jakby
Wprost z meksykańskiej telenoweli wzięte.
Zostań moim rysikiem. Ukonkretnij mnie,
Chryste.